Czas gdzieś wyjechać i odpocząć od haftowania i słoików.A więc na ryby...
Pan Mąż próbuje coś złapać a ja nadrabiam zaległości i czytam stare Angory albo leniuchuję.Takie nic nie robienie też ma urok.
Skończyłam w tygodniu haftować następna różyczkę,właściwie 3 róże ...
I zaczęłam następną..Nadchodzą upały więc siedząc w domu można nadgonić hafty....
Myślę, że Twoje, Dzitko, leniuchowanie NIGDY nie trwa długo :) Rozumiem, że teraz pstrągi już na patelni a Wy zadowoleni z takiego pięknego dnia, pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńWdychaj przyrodę wszystkimi zmysłami:-)
OdpowiedzUsuńJestem szczęśliwą właścicielką tych cudnych różyczek:)
OdpowiedzUsuńZdzisiu jesteś WIELKA;)
Leniuchowania wśród takiej przyrody ,tylko pozazdrościć:)
Małgosia
Leniuchowanie czasem jest konieczne a nawet potrzebne. Różyczki śliczne. Pozdrawiam Ania
OdpowiedzUsuńNo i przepadłam, zakochałam się we wszystkich serwetach obrusikach,we wszystkim co udało mi się od Pani kupić a tu jeszcze odkryłam ten blog...no przepadłam, jestem od tej chwili wielką Pani fanką! Pozdrawiam i podziwiam, dzieła kunszt
OdpowiedzUsuńi talenty, nie zakopała ich Pani...wielkie brawa! Uściski serdeczne Pani Zdzisiu.
Ania
Cuda, cuda i jeszcze raz cuda tutaj znalazlam!
OdpowiedzUsuńv
OdpowiedzUsuń